Kilka miesięcy temu zrobiłam sobie detoks od mediów społecznościowych, a właściwie można powiedzieć, że je po prostu odłączyłam – zostawiając tylko te, które wykorzystuję zawodowo, w godzinach „zawodowych”.
Zdaję sobie sprawę, że nie jestem jedyną osobą, która ogranicza czas spędzony w social mediach i właściwie miałam już temat zostawić tylko dla swoich prywatnych przemyśleń, jednak nieustannie myślę, że choć detoks był prywatny – ma znaczący wpływ na to jak pracuję, bo moja (jak i zapewne Twoja) praca w ogromnym stopniu odbywa się właśnie przy udziale social mediów.
Dla uściślenia – nie czułam, że jestem jakoś specjalnie uzależniona od social mediów, ani że zabierają mi cenne godziny czy relacje, ani że wpływają na mój poziom skupienia w pracy znacząco (tak – sobie myślałam, hehe ;)). Byłam też po pierwszej serii świadomych ograniczeń w ilości rozpraszaczy wokół mnie, dzięki książce „Nierozpraszalni” Nir Eyal.
Jednak…
Pewnego wolnego dnia, siedziałam sobie na wygodnie na kanapie i scrollowałam… po kilku minutach poczułam złość i zorientowałam się, że Instagram podrzuca mi treści, które absolutnie mnie nie interesują, a na dodatek robi to moim wallu, a nie w ogólnej sekcji.
Jeśli dobrze wnioskuję – byłam w grupie osób, które objęło nowe uaktualnienie Instagrama, a jak usłyszałam później możliwe, że trafiłam do grupy testowej, która dostała zupełnie inny interfejs. To był moment, kiedy powiedziałam – dość, usuwam aplikacje (różne) z telefonu, bez usuwania konta.
Jak pewnie się domyślasz, czytałam wiele artykułów o tym, jak social media na nas wpływają, jakie wnioski mają osoby właśnie po takim detoksie. W teorii miałam wszystko opanowane na tip-top, jak więc zaskoczyło mnie, kiedy w praktyce odczułam dokładnie to o czym pisali naukowcy!
Detoks od mediów społecznościowych – notatki
Robiłam przez ten czas drobne notatki, śledząc to co najbardziej mnie zakończyło:
- Naprawdę nie mam pojęcia co u moich znajomych – muszę do nich SPECJALNIE napisać albo zadzwonić, żeby się dowiedzieć.
- Odruchowo szukam aplikacji na telefonie, szczególnie w momentach kiedy nic nie robię – jazda autobusem, czekanie, przerwa.
- Odcięłam się…również od informacji, nie mam pojęcia gdzie aktualnie przyjmuje moja tatuatorka, ani co jest dziś na liście deserów w mojej ulubionej kawiarnii.
- Znacząco mniej myślę, że potrzebuję coś kupić – nowy krem, suplement, buty, posłanie dla psa.
- Fizycznie, jakby moje ciało pracowało lepiej*, czuję się dużo spokojniejsza.
*ten punkt zaskoczył mnie najbardziej. Na moim feedzie było dużo jedzenia, od restauracji, które obserwowałam, po osoby, które promowały zdrowy styl życia – dostawałam tysiące podpowiedzi o zdrowych dietach, produktach i super ekstra posiłkach, w efekcie mam wrażenie, że za każdym razem gdy otworzyłam Instagram, automatycznie myślałam o moim zdrowiu. Po „odstawieniu” aplikacji – po prostu cieszę się zdrowiem 🙂 Nic innego, w moim trybie życia się nie zmieniło.
Dlaczego zdecydowałam się jednak opisać to doświadczenie?
Punkty, które wymieniłam powyżej to spontanicznie zapisywane myśli, jednak w tym samym czasie pracowałam i to co zauważyłam w kontekście pracy to:
#1 Zdecydowanie wyższy poziom skupienia
W tym czasie przygotowywałyśmy materiały do Przewodnika po komunikacji z kandydatem. Miałam dużo większą łatwość gromadzenia informacji, układania ich w całość i selekcjonowania.
Dodatkowo – usunęłam też aplikację LinkedIn z mojego telefonu, co wymagało wygospodarowania czasu w trakcie pracy na skorzystanie z platformy i tutaj, moje nie małe zaskoczenie: zbudowałam nowe relacje, ponieważ miałam czas, pomysł i ochotę by to zrobić oraz miałam wrażenie bycia bardziej na bieżąco, z treściami od mojej sieci kontaktów.
Zadałam też sobie kilka ważnych pytań – kto jest Twoją grupą odbiorców? Jaki jest mój cel bycia na Linkedln oraz jakie wartości, treści chcę przekazywać, a jakie chcę otrzymywać?
Skutkiem tych pytań – było chociażby zrobienie porządku w newsletterach i subskrypcjach, a tym samym mniej informacji dociera do mnie każdego dnia. Uwielbiam się uczyć i poznawać nowe, jednak teraz – gdy nadałam „nowemu” kierunek ma ono dla mnie faktyczną wartość, wcześniej jednak byłabym skłonna, że „nowe” zostawiało więcej chaosu, niż korzyści.
#2 Mniej porównań i momentów wyhamowania
Od momentu odinstalowania social mediów z telefonu, nie wchodzę na SM przypadkowo, nieświadomie. Jeśli wchodzę to najczęściej w jakimś celu, chociażby w celu sprawdzenia – co nowego się wydarzyło.
Mam wrażenie, że dzięki temu aplikuję sobie mniej momentów, gdzie mogę sama sobie mogę wystawić ocenę, porównać się względem osiągnięć innych osób, a co za tym idzie śmielej proponuję swoje pomysły, mocniej skupiam się na realizacji, niż na gdybaniu o tym jak ktoś coś zrobił, albo że w ogóle coś nie ma sensu, bo ktoś już to zrobił.
#3 Czas wolny stał się czasem wolnym
Jeśli samodzielnie, nie zaplanujesz swojego czasu – zrobią to inni, a jeśli samodzielnie nie wyznaczysz jasnych granic i nie będziesz ich pilnować, nagle przesuną się one dalej – mniej więcej tak mówi w Greg McKeown w swojej książce „Esencjalista. Mniej, ale lepiej”.
Moje podejście było bardzo restrykcyjne, jednak dopiero po odinstalowaniu LinkedIn z telefonu, zobaczyłam jak często zawodowe tematy wskakiwały w strefę prywatną i zwyczajnie zajmowały mi głowę i to nie z powodu, że ktoś tego ode mnie wymagał, tylko stało się to moim (według mnie) średnio zdrowym nawykiem.
A by pielęgnować swoją kreatywność, zapobiegać wypaleniu zawodowemu – zwyczajnie warto zapominać o pracy i cieszyć się prostymi czynnościami i relacjami.
Konsekwencje
Każdy medal ma dwie strony.
Jednak wyjątkowo po ponad trzech miesiącach bez aplikacji na telefonie, widzę więcej plusów niż minusów.
Nie dopadło mnie uczucie FOMO (fear of missing out) czyli uczucie, że coś (bardzo istotnego) mnie omija, jednak świadome wyznaczenie granicy to rezygnacja z czegoś. Czasem z zapisania się na webinar, uczestniczenia w gorącej dyskusji oraz zrealizowania jakiegoś zadania później, bo przynajmniej w moim przypadku, używanie zawodowo social mediów zagościło w moim kalendarzu jako moment, gdy jestem dla innych z zespołu zajęta.
O dziwo, nie mam absolutnie poczucia, że straciłam jakąkolwiek możliwość nawiązania relacji, pozyskania nowego klienta – myślę, że to dlatego, że każdy z nas wie, że praca ma swoje granice i przynajmniej ja – podziwiam osoby, które potrafią powiedzieć „Oczywiście, porozmawiamy o temacie jutro, za 10 min kończę pracę”.
Przetestowałam na sobie detoks od mediów społecznościowych – to w jaki sposób wykorzystuję social media, ma znaczenie. Zdecydowanie warto zadać sobie pytanie gdzie leży Twoja granica bycia obecnym w social media oraz jak chcesz by wyglądała Twoja praca z social mediami, które dają nam wiele możliwości, ale też stawiają dodatkowe wyzwania.
Powodzenia!